Wśród
skojarzeń, które budzi w nas Norwegia, znajdzie się raczej surowa natura czy
wysoki poziom życia, niż cokolwiek związanego z małym czy dużym ekranem. Ktoś
mógłby pewnie (gdyby mu się wyjątkowo poszczęściło) skojarzyć What Does The Fox Say? albo sam zespół
Ylvis, który prowadzi zresztą własny talk-show, ale czy tamtejsza telewizja ma
do zaoferowania coś więcej? Okazuje się, że owszem i ponoć budzi to wśród
Norwegów takie same zdziwienie, jakie wywołałby w Polsce serial TVP zdobywający
międzynarodową popularność.
Chodzi
oczywiście (lub nieoczywiście, bo wciąż pozostaje dość niszowy) o robiący w
ostatnim czasie furorę serial produkowany przez telewizję NRK. Jego tytuł – Skam – bardzo dźwięcznie przekłada się
na angielskie Shame, pod którą to nazwą
także się czasem pojawia, i polski, już nie tak przyjemny dla ucha „wstyd”.
Ponieważ popularność Skamu w
angielskojęzycznym internecie (głównie wśród młodzieży) wzrasta ostatnio w
niesamowitym tempie, prawa do produkcji na Stany Zjednoczone i Kanadę wykupiła
tamtejsza firma, a prace nad projektem mają zacząć się w przyszłym roku.
Skąd to
wszystko? Zacznijmy od początku. Do tej pory ukazały się trzy sezony, każdy
skupiający się na innym bohaterze – byli to tej pory wyłącznie uczniowie
jednego z liceów w Oslo, wszyscy z rocznika ’99. Inną łączącą ich cechą jest
tytułowy „wstyd” – utrudniający współżycie z kolegami i starannie ukrywany.
Chociaż nie zawsze zawiniony albo nawet niebędący niczym złym jest on czy może
radzenie sobie z nim osią fabularną całości. Umieszczenie akcji serialu w
realiach szkoły średniej i problemów młodych ludzi wydaje się ryzykownym
posunięciem – klasyfikuje go przecież jako high school movie czy teen dramę –
gatunki, których większość nie jest w stanie traktować poważnie. Do tej samej
kategorii zalicza się przecież Glee i
High School Musical – dla ambitnych
produkcji takie towarzystwo nie wygląda na odpowiednie, tym bardziej jednak
sprawia, że Skam wyróżnia się na jego
tle i to na mnóstwo sposobów.
Być może
najważniejszym z nich jest budowa postaci i ich rozwój. Uczniowie liceum Nissen
są szokująco prawdziwi – nie tylko, co należy przecież do gatunkowej konwencji,
zakochują się i chodzą do szkoły albo na imprezy – przede wszystkim nie radzą
sobie z otaczającym ich światem. Nie umieją oprzeć się emocjom, dopiero uczą
się walki z przeciwnościami losu i samoakceptacji. Ich niedoświadczenie
prowadzi do dalszych problemów, chociaż tylko do czasu. Nadchodzi bowiem
moment, kiedy muszą podjąć jakieś działania, jakąś próbę, która jednak może odnieść
skutek tylko dzięki pomocy z zewnątrz – od przyjaciół.
Co więcej,
żadna z postaci nie jest ukazana jednostronnie, przynajmniej na dłuższą metę –
tak jak w prawdziwym życiu możemy kogoś nie lubić tylko kiedy nie wiemy o nim
dość – potem zaczynamy rozumieć i nawet jeśli uczucie to nie przeradza się w
sympatię, to przestaje być czymś negatywnym. Właściwie między innymi z tego
powodu wszystkie postacie w Skamie
wydają się nam bliższymi lub dalszymi przyjaciółmi. Poznawanie ich było
przecież tak naturalnie stopniowe, jak bywa zazwyczaj.
Twórcy w tej
sprawie wykonali jeszcze jeden znakomity ruch. Poza Evą, główną bohaterką
pierwszego sezonu, niemal wszystkich innych możemy poznać wcześniej jako
postaci drugoplanowe. Subtelnie zarysowywane są ich charaktery i możliwe do
rozwinięcia wątki – czy może nie tylko możliwe, ale faktycznie ciągnięte w tle,
jak sytuacja, kiedy Jonas mówi Isakowi, że zna tylko gejowskie piosenki. Dzieje
się to na początku akcji serialu, w trzecim sezonie dowiadujemy się natomiast,
że Isak słucha teraz hip-hopu z lat 90’ – zmiana niemal o sto osiemdziesiąt
stopni, trudna do zauważenia, ale ukazująca istotny aspekt charakteru.
I może dalej
brzmi to sztampowo, ale wykonanie jest wręcz nieprawdopodobne – w wiele postaci
wcielają się aktorzy dokładnie w ich wieku, znający więc realia życia współczesnej
młodzieży i jej zachowania. Tarjei Sandvik Moe występujący jako Isak wypowiadał
się nawet w wywiadzie, że czuje się zażenowany, kiedy myśli, że jego rodzice
oglądają Skam – że dowiadują się, co
naprawdę dzieje się wśród jego rówieśników.
A dzieje się
przecież wiele. Młodzież, jak się przecież powszechnie (i słusznie, wiem coś o
tym) uważa lubi nadużywać alkoholu, pod dostatkiem mamy więc scen na imprezach. I
może sam fakt, że akcja dzieje się w takich okolicznościach nie jest
szczególnie interesujący – wspaniały za to jest montaż w takich momentach.
Ponieważ obserwujemy świat z perspektywy jednej osoby to kiedy nie pamięta ona,
co się wydarzyło, my również się nie dowiemy. Czarny ekran i brak głosu, a następnie
kontrastująca scena z głośną muzyką i w żywych kolorach – majstersztyk.
Podobnie dzieje się przy krótkich przebudzeniach ze snu – czarno, kadr na
leżącą postać, czarno, kadr na leżącego.
W pracy samej
kamery za to istotne jest, że jeśli już niezbędne jest dla fabuły pokazanie
postaci dorosłego (i nie mam tu na myśli osób pełnoletnich, chodzi tu o
niewyraźną granicę w postrzeganiu, właściwszym więc może słowem byłoby
„dojrzałego”), istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie zobaczymy jej twarzy –
ponieważ nie należy do świata głównego bohatera. Nie dotyczy to epizodycznych
postaci w kawiarniach czy hotelach, ale na przykład rodziców Isaka, z którymi
ma dość rzadki kontakt, czy nauczycielki biologii nie zobaczymy w całości.
Inaczej ma się rzecz z matką Evy – zbyt się liczy w życiu córki, pojawia się
więc kilkukrotnie. W ogóle Skam
porusza też w ten sposób problem relacji rodzinnych – rozluźnionych odległością
czy brakiem troski, różnicą poglądów czy wreszcie coraz liczniejszymi rozwodami.
Wśród innych
aktualnych i ważnych dla młodych ludzi w dzisiejszych czasach spraw warte
wymienienia są także choroby psychiczne – szczególnie depresja, bo każda z
głównych postaci przynajmniej w pewnej chwili przejawia jej objawy. Istotne
jest, jak delikatnie się ją pokazuje i fakt, że nikt nie stwierdza, co
właściwie dzieje się z Isakiem, Noorą czy Evą – wystarczy pokazać. Tak samo
pokazuje się, jak bardzo liczy się wówczas wsparcie bliskich.
Mówi się też
dużo o akceptacji swojej tożsamości seksualnej, ba, jest to wręcz główny motyw
trzeciego sezonu. Nie będzie też dla nikogo zaskoczeniem (ani spoilerem)
stwierdzenie, że tę właśnie samoakceptację wartościuje się pozytywnie – ale z
całą pewnością nie robi się tego w sposób banalny! Twórcy, działając w tym
kierunku, sprzeciwiają się jednocześnie niechęci Kościoła i niektórych religii
do homoseksualizmu – kilkakrotnie pojawiają się nawiązania do chrztu w
kontekście takiej właśnie relacji, a kulminacyjna scena sezonu ma miejsce w
chrześcijańskiej świątyni. Przewija się koszulka z Jezusem Chrystusem na
krzyżu, którą noszą tylko postaci tej orientacji – także w niedwuznacznych
okolicznościach. Tak samo nawiązuje się też do (pop)kultury – poprzez Pretty Woman i najbardziej chyba znaną
fabułę miłosną na świecie, a mianowicie Romea
i Julię. Swoje znaczenie ma też wybór przywoływanej interpretacji, w tym
wypadku chodzi o wersję Baza Luhrmana (tę z Leo DiCaprio). Abstrahując już od
jej rzeczywistej wartości rzuca się w oczy jej „nowoczesność” – tak samo w Skamie parokrotnie bohaterowie
podkreślają, który mamy rok i co się z tym wiąże.
Poza symboliką
religijną pojawia się też bardziej codzienna, ale nie mniej przemyślana. Myślę
tutaj o szkolnej szafce, która odpowiada osobowości postaci, a nawet jej relacjom
z innymi. Ważne okazuje się jej uporządkowanie (lub jego brak) oraz to, kto
może pomóc i, znów, że ktoś zawsze musi.
Wszystko to
świadczy o tym, że produkcja Skamu
została głęboko przemyślana na każdym etapie i naprawdę trudno wskazać jakieś
niezręczności. Nawet trailery kolejnych sezonów (drugiego i trzeciego, bo nie
udało mi się obejrzeć pierwszego w języku, który rozumiem) są fascynujące, choć
ich symbolika jest raczej nachalna i silą się na artystyczność. Zdarzyły się
chyba dwa odcinki, które wyłamywały się nieco z konwencji – jeden przez patos,
drugi przez atmosferę, jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało, horroru – ale w
obu przypadkach była to odmiana finalnie uzasadniona, choć trochę męcząca w
trakcie.
Do licznych
wymienionych (jak i tych niewymienionych) zalet można dołączyć jeszcze
nieplanowany raczej efekt tego serialu – mimochodem przybliża kulturę i sposób
życia młodych ludzi w Norwegii, pozwala znaleźć w nich podobieństwa i różnice,
ma potencjał zainteresowania obcokrajowców państwem... To też ważny powód, dla
którego nie ma potrzeby tworzenia także amerykańskiej wersji – część, która
pozwala na naukę o kulturze, zostałaby najprawdopodobniej po prostu wycięta po
przeniesieniu w realia USA.
Bez sensu
zresztą według mnie robić remake serialu, który nie tylko nadal się ukazuje,
ale również zbiera pozytywne recenzje i stale zwiększa swoją oglądalność. W
swojej klasie Skam niewątpliwie
należy do najlepszych, ze swoim realizmem i bohaterami, z którymi jednocześnie
łatwo się utożsamić i do których łatwo się przywiązać, genialną symboliką i
idealnie wyważonym rozwojem akcji.
0 komentarze:
Prześlij komentarz