wtorek, 18 kwietnia 2017

Shame on you, jeśli jeszcze nie widziałeś - "Skam" Julie Andem



Wśród skojarzeń, które budzi w nas Norwegia, znajdzie się raczej surowa natura czy wysoki poziom życia, niż cokolwiek związanego z małym czy dużym ekranem. Ktoś mógłby pewnie (gdyby mu się wyjątkowo poszczęściło) skojarzyć What Does The Fox Say? albo sam zespół Ylvis, który prowadzi zresztą własny talk-show, ale czy tamtejsza telewizja ma do zaoferowania coś więcej? Okazuje się, że owszem i ponoć budzi to wśród Norwegów takie same zdziwienie, jakie wywołałby w Polsce serial TVP zdobywający międzynarodową popularność.
Chodzi oczywiście (lub nieoczywiście, bo wciąż pozostaje dość niszowy) o robiący w ostatnim czasie furorę serial produkowany przez telewizję NRK. Jego tytuł – Skam – bardzo dźwięcznie przekłada się na angielskie Shame, pod którą to nazwą także się czasem pojawia, i polski, już nie tak przyjemny dla ucha „wstyd”. Ponieważ popularność Skamu w angielskojęzycznym internecie (głównie wśród młodzieży) wzrasta ostatnio w niesamowitym tempie, prawa do produkcji na Stany Zjednoczone i Kanadę wykupiła tamtejsza firma, a prace nad projektem mają zacząć się w przyszłym roku.
Skąd to wszystko? Zacznijmy od początku. Do tej pory ukazały się trzy sezony, każdy skupiający się na innym bohaterze – byli to tej pory wyłącznie uczniowie jednego z liceów w Oslo, wszyscy z rocznika ’99. Inną łączącą ich cechą jest tytułowy „wstyd” – utrudniający współżycie z kolegami i starannie ukrywany. Chociaż nie zawsze zawiniony albo nawet niebędący niczym złym jest on czy może radzenie sobie z nim osią fabularną całości. Umieszczenie akcji serialu w realiach szkoły średniej i problemów młodych ludzi wydaje się ryzykownym posunięciem – klasyfikuje go przecież jako high school movie czy teen dramę – gatunki, których większość nie jest w stanie traktować poważnie. Do tej samej kategorii zalicza się przecież Glee i High School Musical – dla ambitnych produkcji takie towarzystwo nie wygląda na odpowiednie, tym bardziej jednak sprawia, że Skam wyróżnia się na jego tle i to na mnóstwo sposobów.
Być może najważniejszym z nich jest budowa postaci i ich rozwój. Uczniowie liceum Nissen są szokująco prawdziwi – nie tylko, co należy przecież do gatunkowej konwencji, zakochują się i chodzą do szkoły albo na imprezy – przede wszystkim nie radzą sobie z otaczającym ich światem. Nie umieją oprzeć się emocjom, dopiero uczą się walki z przeciwnościami losu i samoakceptacji. Ich niedoświadczenie prowadzi do dalszych problemów, chociaż tylko do czasu. Nadchodzi bowiem moment, kiedy muszą podjąć jakieś działania, jakąś próbę, która jednak może odnieść skutek tylko dzięki pomocy z zewnątrz – od przyjaciół.
Co więcej, żadna z postaci nie jest ukazana jednostronnie, przynajmniej na dłuższą metę – tak jak w prawdziwym życiu możemy kogoś nie lubić tylko kiedy nie wiemy o nim dość – potem zaczynamy rozumieć i nawet jeśli uczucie to nie przeradza się w sympatię, to przestaje być czymś negatywnym. Właściwie między innymi z tego powodu wszystkie postacie w Skamie wydają się nam bliższymi lub dalszymi przyjaciółmi. Poznawanie ich było przecież tak naturalnie stopniowe, jak bywa zazwyczaj.
Twórcy w tej sprawie wykonali jeszcze jeden znakomity ruch. Poza Evą, główną bohaterką pierwszego sezonu, niemal wszystkich innych możemy poznać wcześniej jako postaci drugoplanowe. Subtelnie zarysowywane są ich charaktery i możliwe do rozwinięcia wątki – czy może nie tylko możliwe, ale faktycznie ciągnięte w tle, jak sytuacja, kiedy Jonas mówi Isakowi, że zna tylko gejowskie piosenki. Dzieje się to na początku akcji serialu, w trzecim sezonie dowiadujemy się natomiast, że Isak słucha teraz hip-hopu z lat 90’ – zmiana niemal o sto osiemdziesiąt stopni, trudna do zauważenia, ale ukazująca istotny aspekt charakteru.
I może dalej brzmi to sztampowo, ale wykonanie jest wręcz nieprawdopodobne – w wiele postaci wcielają się aktorzy dokładnie w ich wieku, znający więc realia życia współczesnej młodzieży i jej zachowania. Tarjei Sandvik Moe występujący jako Isak wypowiadał się nawet w wywiadzie, że czuje się zażenowany, kiedy myśli, że jego rodzice oglądają Skam – że dowiadują się, co naprawdę dzieje się wśród jego rówieśników.
A dzieje się przecież wiele. Młodzież, jak się przecież powszechnie (i słusznie, wiem coś o tym) uważa lubi nadużywać alkoholu, pod dostatkiem mamy więc scen na imprezach. I może sam fakt, że akcja dzieje się w takich okolicznościach nie jest szczególnie interesujący – wspaniały za to jest montaż w takich momentach. Ponieważ obserwujemy świat z perspektywy jednej osoby to kiedy nie pamięta ona, co się wydarzyło, my również się nie dowiemy. Czarny ekran i brak głosu, a następnie kontrastująca scena z głośną muzyką i w żywych kolorach – majstersztyk. Podobnie dzieje się przy krótkich przebudzeniach ze snu – czarno, kadr na leżącą postać, czarno, kadr na leżącego.
W pracy samej kamery za to istotne jest, że jeśli już niezbędne jest dla fabuły pokazanie postaci dorosłego (i nie mam tu na myśli osób pełnoletnich, chodzi tu o niewyraźną granicę w postrzeganiu, właściwszym więc może słowem byłoby „dojrzałego”), istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie zobaczymy jej twarzy – ponieważ nie należy do świata głównego bohatera. Nie dotyczy to epizodycznych postaci w kawiarniach czy hotelach, ale na przykład rodziców Isaka, z którymi ma dość rzadki kontakt, czy nauczycielki biologii nie zobaczymy w całości. Inaczej ma się rzecz z matką Evy – zbyt się liczy w życiu córki, pojawia się więc kilkukrotnie. W ogóle Skam porusza też w ten sposób problem relacji rodzinnych – rozluźnionych odległością czy brakiem troski, różnicą poglądów czy wreszcie coraz liczniejszymi rozwodami.
Wśród innych aktualnych i ważnych dla młodych ludzi w dzisiejszych czasach spraw warte wymienienia są także choroby psychiczne – szczególnie depresja, bo każda z głównych postaci przynajmniej w pewnej chwili przejawia jej objawy. Istotne jest, jak delikatnie się ją pokazuje i fakt, że nikt nie stwierdza, co właściwie dzieje się z Isakiem, Noorą czy Evą – wystarczy pokazać. Tak samo pokazuje się, jak bardzo liczy się wówczas wsparcie bliskich.
Mówi się też dużo o akceptacji swojej tożsamości seksualnej, ba, jest to wręcz główny motyw trzeciego sezonu. Nie będzie też dla nikogo zaskoczeniem (ani spoilerem) stwierdzenie, że tę właśnie samoakceptację wartościuje się pozytywnie – ale z całą pewnością nie robi się tego w sposób banalny! Twórcy, działając w tym kierunku, sprzeciwiają się jednocześnie niechęci Kościoła i niektórych religii do homoseksualizmu – kilkakrotnie pojawiają się nawiązania do chrztu w kontekście takiej właśnie relacji, a kulminacyjna scena sezonu ma miejsce w chrześcijańskiej świątyni. Przewija się koszulka z Jezusem Chrystusem na krzyżu, którą noszą tylko postaci tej orientacji – także w niedwuznacznych okolicznościach. Tak samo nawiązuje się też do (pop)kultury – poprzez Pretty Woman i najbardziej chyba znaną fabułę miłosną na świecie, a mianowicie Romea i Julię. Swoje znaczenie ma też wybór przywoływanej interpretacji, w tym wypadku chodzi o wersję Baza Luhrmana (tę z Leo DiCaprio). Abstrahując już od jej rzeczywistej wartości rzuca się w oczy jej „nowoczesność” – tak samo w Skamie parokrotnie bohaterowie podkreślają, który mamy rok i co się z tym wiąże.
Poza symboliką religijną pojawia się też bardziej codzienna, ale nie mniej przemyślana. Myślę tutaj o szkolnej szafce, która odpowiada osobowości postaci, a nawet jej relacjom z innymi. Ważne okazuje się jej uporządkowanie (lub jego brak) oraz to, kto może pomóc i, znów, że ktoś zawsze musi.
Wszystko to świadczy o tym, że produkcja Skamu została głęboko przemyślana na każdym etapie i naprawdę trudno wskazać jakieś niezręczności. Nawet trailery kolejnych sezonów (drugiego i trzeciego, bo nie udało mi się obejrzeć pierwszego w języku, który rozumiem) są fascynujące, choć ich symbolika jest raczej nachalna i silą się na artystyczność. Zdarzyły się chyba dwa odcinki, które wyłamywały się nieco z konwencji – jeden przez patos, drugi przez atmosferę, jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało, horroru – ale w obu przypadkach była to odmiana finalnie uzasadniona, choć trochę męcząca w trakcie.
Do licznych wymienionych (jak i tych niewymienionych) zalet można dołączyć jeszcze nieplanowany raczej efekt tego serialu – mimochodem przybliża kulturę i sposób życia młodych ludzi w Norwegii, pozwala znaleźć w nich podobieństwa i różnice, ma potencjał zainteresowania obcokrajowców państwem... To też ważny powód, dla którego nie ma potrzeby tworzenia także amerykańskiej wersji – część, która pozwala na naukę o kulturze, zostałaby najprawdopodobniej po prostu wycięta po przeniesieniu w realia USA.
Bez sensu zresztą według mnie robić remake serialu, który nie tylko nadal się ukazuje, ale również zbiera pozytywne recenzje i stale zwiększa swoją oglądalność. W swojej klasie Skam niewątpliwie należy do najlepszych, ze swoim realizmem i bohaterami, z którymi jednocześnie łatwo się utożsamić i do których łatwo się przywiązać, genialną symboliką i idealnie wyważonym rozwojem akcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz