piątek, 28 sierpnia 2015

"Fantastyczna Czwórka" reż. Josh Trank

Unknown
   

Muszę się przyznać – liczyłem na „Fantastyczną Czwórkę”. Liczyłem, bo jakby nie patrzeć F4 jest jedną z moich ulubionych komiksowych serii, a dobrej ekranizacji nie mieliśmy nigdy. Niestety, tym razem również dobrze nie było.

Dla fana komiksu jednym z największych zaskoczeń może być to, że historia nijak się ma do tej, którą znamy. Oglądałem ten film i przez dość długi czas zastanawiałem się co tak właściwie przelatuje mi przed oczami. Dla nieobeznanych – historia traktuje o grupce bohaterów z supermocami uzyskanymi pod wpływem napromieniowania. Od tej chwili każde z nich ma inne umiejętności, których używa do walki ze złem i siania ogólnego porządku. Tutaj reżyser przedstawia nam jednak zupełnie inną wizję opowieści o Fantastycznej Czwórce, która wręcz gwałci tak znakomitą fabułę komiksów.
     
Kolejną przywarą filmu są dialogi. Nijakie dialogi pisane jakby na kolanie. Ich poziom jak i sens jest tak bardzo żenujący, że nie da się tego opisać słowami. Po dziesięciu minutach filmu, usłyszałem pierwszy dialog, po którym chciałem wyjść z kina. Brzmiał on mniej więcej tak:
- Wow, jaka fajna maszyna. Kto ją zbudował?
- Twoja stara!
Nie wyszedłem, a szkoda, bo film serwował mi jeszcze więcej niespodzianek, na które niestety przed seansem się nie przygotowałem. Drugi ciąg do wyjścia miałem wtedy, gdy odbyła się niżej opisana scena. Jest ona tak dobra, że stwierdziłem, że potrzebuje osobnego akapitu.
     
Czwórka przyjaciół ląduje na planecie Ziemia 0, która jest po prostu surową wersją Ziemi sprzed miliardów lat. Nasi przyjaciele dostrzegają wielki, świecący na zielono krater. Wtedy jeden z nich wyciąga telefon komórkowy ze swojego skafandra, robi zdjęcie i mówi „Teraz tylko wrzucić na insta i… gotowe!”. Pomijając już jak bardzo żenujące i nic niewnoszące do fabuły filmu to było, skąd on miał tam Internet?!
     
No dobrze, mam nadzieję, że zrozumieliście, że dialogi są złe, ale przecież dobrzy aktorzy są w stanie to jeszcze wybronić. Cóż… nie tym razem. Najbardziej chyba boli nijaki Miles Teller, bo po zeszłorocznej roli w „Whiplash” wszyscy przewidywali mu świetlaną przyszłość. Co do Kate Mary, Michaela B.  Jordana czy Jamiego Bella mogę powiedzieć tylko tyle, że byli fatalni. Zupełnie nie mogli się zidentyfikować z postaciami które grali, a na ich twarzy malował się wręcz grymas niezadowolenia. Przez długi czas miałem wrażenie, jakby byli zmuszani do grania superbohaterów. Momentami im nawet współczułem, bo prawdopodobnie zdawali sobie sprawę jak bardzo ich kwestie będą żenujące.
     
Co jeszcze było złe? Cóż, wszystko! Mimo wielkiego budżetu efekty specjalnie wypadają fatalnie, prawie jakby były robione w paintcie. Latająca Sue w swojej bańce wyglądała naprawdę przekomicznie, jak gwiazda filmów fantasy z lat 70-tych. Muzyka? Nijaka i niezapadająca w ucho, zdająca się brzęczeć gdzieś w tle, aniżeli faktycznie dodawać dramaturgii poszczególnym scenom.  Charakteryzacja? Również dno. Średni kostium Thinga jestem w stanie jeszcze przeboleć, ale gdy zobaczyłem tragicznie wykonanego Dr.Dooma, trzeci raz miałem ochotę wyjść. Tak źle zrobionej postaci nie było nigdy. Tragedia!
     
Gwoździem do trumny jest chyba klimat filmu, a dokładnie jego brak, brak epickich momentów czy chociażby scen faktycznej walki (bo na to, co dzieje się przez ostatnie 5 minut filmu spuszczam zasłonę milczenia).
     
„Fantastyczną Czwórkę” w reżyserii Josha Tranka stawiam na równi z takimi perełkami jak „Hulk” Anga Lee czy „Zieloną Latarnię” Martina Campbella. I to nie za bycie gniotem jakich mało, ale za tragicznie zrealizowany pomysł, niesamowicie zły scenariusz i wszechobecny patos. W „Fantastycznej Czwórce” nic fantastycznego nas nie spotka. A szkoda.

Kim jestem? Dokąd zmierzam?

Unknown / Nocny Seans Filmowy

Młody astronauta w ciele kota. Miłośnik kina włoskiego i pasjonat zapałek. Czasem cykam zdjęcia analogiem.

1 komentarze:

  1. "- Wow, jaka fajna maszyna. Kto ją zbudował?
    - Twoja stara"
    Boże.

    OdpowiedzUsuń

Maciej Roch Satora. Obsługiwane przez usługę Blogger.